Bądź dziś dobra dla siebie. Nie rób tego na co nie masz ochoty!
Szczęście

Bądź dziś dobra dla siebie. Nie rób tego na co nie masz ochoty!

Co by było gdybyś zamiast wysłuchiwać gderliwej sąsiadki grzecznie ją przeprosiła, poszła do domu i walnęła się do łózka? Czy świat by się zawalił?

Nic nie musisz!

Dobra uczennica, dobra pracownica, dobra studentka, idealna córka, przyjaciółka, koleżanka… Słowem jesteś dobra dla wszystkich, tylko… nie dla siebie.

Mam rację? Może pora to zmienić? Zacznij od dziś, najpierw raz w tygodniu, a potem…

Zrób sobie dobrze. Tylko jeden, jedyny dzień w tygodniu.

Po prostu przez jeden dzień, np. poniedziałek lub sobotę trzymaj się jednej zasady: Nie robię dziś nic na co nie mam ochoty. Po co? Żeby poczuć się fajnie. Czy to zbyt dużo? Nie, tym bardziej, że od wieków wpajano nam, że mamy być grzeczne.

Nie chodzi jednak o to, abyś zupełnie zakręciła się w tym dniu i np. nie poszła na wykłady, czy do pracy. Przecież nie jesteśmy aż tak naiwne aby sądzić, że całkowite uwolnienie się od przymusu jest możliwe. Cuda się nie zdarzają. Co nie znaczy, że nie możesz być dziś po prostu dla siebie dobra.

Zawsze chętna do pomocy

Zauważ, że my dziewczyny, kobiety musimy bardzo wiele. I nie chodzi wcale o to, że musisz rano wyjść z domu aby zarobić kasę czy zaliczyć egzamin. Wiadomo, każdy to musi. Chodzi na przykład o to, że zawsze musimy być grzeczne, uśmiechnięte, piękne, słodkie i chętne do pomocy. Mamy wbudowaną taką wewnętrzną strażniczkę, która nam to nakazuje. Spróbuj się jej przeciwstawić i… już dopadają cię wyrzuty sumienia.

Przypuśćmy, że zaczepia cię koleżanka, której nie znosisz. Masz ochotę zrzucić ją ze schodów lub przynajmniej odwrócić się na pięcie, ale… nie, coś karze ci być miłą…

Albo na przykład masz ochotę na solidną porcję lodów z bitą śmietaną. No ale dziś przekroczyłaś już swój limit kalorii. No i klops, nie możesz i już… tak mówi ci twoja wewnętrzna cenzorka. No bo przecież musisz być smukła i zwiewna jak lilia morska. Nie da ci o tym zapomnieć żadna reklama.

Może być też tak: wracasz skonana z pracy i zaczepia cię jakaś gadatliwa sąsiadka. No cóż, albo resztkami sił uśmiechnięta od ucha do ucha wysłuchasz jej marudzenia albo…

Teraz ty – pierwszy dzień wolności!

Albo po prostu jej nie wysłuchasz i w końcu się zbuntujesz. To co, że zostaniesz uznana za niesympatyczną. Ta sąsiadka jest co prawda miła ale ty jesteś przecież bardzo zmęczona! Masz prawo. W końcu cały dzień harowałaś, wkuwałaś… wszystko jedno, ważne że masz ochotę dziś być po prostu dobra dla siebie. Zrób tak: grzecznie przeproś sąsiadkę i udaj się do domu. Świat się przecież z tego powodu nie zawali. No a ta miła pani na pewno cię nie zabije.

Nie ma też powodu abyś traciła całego życia na katowanie się dietami. Jak bardzo chcesz, możesz tracić na to 6 dni w tygodniu, ale 7 dnia zrób sobie wolne.

Albo po prostu pomyśl na co tak naprawdę masz teraz ochotę (np. na frytki, na wielkiego pączka z bitą śmietaną polanego czekoladą, na pieszczoty sama ze sobą, na gorącą kąpiel, na browara, fastfooda, pyszną kawusię – zgadłam?) i koniecznie to zrób.

Aha, i te majtki pod łóżkiem – niech sobie leża do jutra. Trudno, będziesz dziś niedoskonała. Ale uwierz, masz do tego prawo.

I co ty na to?

Więc jak? Buntujesz się przeciwko tej wewnętrznej pani z batem w ręce? Koniecznie podziel się swoim postanowieniem w naszej ankiecie lub zostaw komentarz! Strasznie jestem ciekawa.

No bo tak naprawdę jedyne co w życiu musisz to umrzeć. Wybierz wolność, energię, podaruj sobie dziś po prostu trochę luzu. Bądź niemoralna, niegrzeczna, nie…. Choć jak nie chcesz, to wcale nie musisz…

No cóż, takie rzeczy to tylko w psychoszmince Smile

Post Comment