Czy czułaś się kiedyś, droga podróżniczko codzienności, jakby dotykało cię wszechogarniające zimno?
Jakbyś nie miała do kogo się uśmiechnąć i utopić spojrzenia w niczyich oczach? Jakby ludzie nie mieli twarzy?
Nierozpoznani
W samym centrum poznańskiej Cytadeli sto sobie 112 Nierozpoznanych, zastygłych w milczeniu i w swoim własnym świecie rzeźb z mosiądzu, wysokich na ponad dwa metry.
Na tle otaczającego, zielonego trawnika rysują się sylwetki zasłuchane w swojej własnej ciszy. Ich autorką jest Magdalena Abakanowicz, międzynarodowa rzeźbiarka.
Postacie z jej świata, z jednej strony tak ludzkie i przyziemne, zastygłe w swojej przyziemności, a z drugiej jakby nie do końca obecne, bo bez głów i jakby trochę niedokończone. Ale… po to jest właśnie sztuka, aby ją sobie dokończyć w głowie, w wyobraźni i dopisać swoją wersję tej fascynującej historii…
Między jedną postacią a drugą jest przestrzeń. Czy to zwyczajny kawałek ziemi i powietrza? Z pozoru wydawać by się mogło, że tak, że milczące postacie rozrzucone są przypadkowo, jakby dokądś zmierzały i stanęły tu tylko na chwilę. A jednak, jeśli przyjrzeć im się bliżej, przez szkiełko wrażliwości zasłuchania, można powiedzieć, że Nierozpoznani stoją sobie w jakimś tajemniczymporządku, a przestrzeń między nimi o czymś opowiada. Wręcz gęstnieje w napięciu. Tak, jakby między nimi grała jakaś muzyka, ale nie taka głośna, hałaśliwa. To muzyka ciszy i obawy. Może nawet zawstydzenia, przerażenia tłumem i sobą samym w tym tłumie.
Każda postać zwrócona jest w kierunku swojej przyszłości, nadziei i planów, ale dopiero wszystkie postacie (i głucha przestrzeń między nimi) tworzą całkiem wyjątkową historię. To historia ludzi, którzy tak naprawdę są bardzo samotni. Są obok siebie, tak blisko…, a jakby miliony lat świetlnych od siebie. A może nawet miliony la od siebie samych, nie potrafiąc siebie samych odnaleźć, a co dopiero spojrzeć w oczy drugiego człowieka. Ale zaraz, przecież tak naprawdę nie ma w co spoglądać… Postacie nie mają głów! Jakie to smutne, szokujące kubłem lodowatej prawdy i porażające melodią głębokiej samotności.
Korpusy ludzkie są wysokie, tak wysokie jak wysokie jest mniemanie o sobie każdego z nas, jak wysoki jest postęp cywilizacji i jak odległe jest oddalanie się od swojego prawdziwego Ja, od swoich uczuć. Nierozpoznani to artystyczny protest Magdaleny Abakanowicz przeciwko ludzkiej powierzchowności i odwróceniu się od tego, co jest najważniejsze, od człowieczeństwa.
Współcześni ludzie są tylko ciałami, ale bez twarzy, są puści. Są tym co namacalne, cielesne, zimne. A jeśli ktoś próbuje zasłuchać się w melodię swoich zmysłów, indywidualizmu i zwyczajnie się zamyślić, z miejsca jest przywoływany do szeregu rzeczywistości. Liczy się zimna logika. A co z duszą – pytają ci, którzy lubią się czasem zabłąkać w labiryntach swojej wyobraźni? Odpowiada im tylko donośny, lekceważący śmiech – przecież duszy nie widać, a liczy się tylko to, co można zobaczyć, obliczyć i dokładnie wymierzyć. Tylko tak można oszacować wartość tego czegoś.
Ocierając się o tak zimny mur niezrozumienia, jak można być szczerym, naiwną szczerością dziecka ukrytego w sobie? Chyba tylko sztuka wydaje się być miejscem, gdzie liczy się prawda, wrażliwość, gdzie można ogrzać lodowate dłonie i serca.