Światy równoległe, czyli… gdzie jest moje szczęście?
Ciekawostki

Światy równoległe, czyli… gdzie jest moje szczęście?

Wyobraź sobie, że wszystko co może się wydarzyć zdarza się na pewno… Że jest gdzieś taki świat, w którym jest dokładnie tak jakbyś chciała…

 

Zbyt piękne, aby było nierealne

Dzisiaj święto Wszystkich Świętych, ludzie chodzą na groby, a mi się wydaje, że największy grób mam gdzieś w sercu. Na przestrzeni lat, gdzieś w zakamarkach dni błąka się czarna dziura, pustka, która czeka tylko, aby zapełnił ją zupełnie inny świat.

Czasem na końcu jakiejś pięknej fantazji z NAMI w roli głównej zastanawiam się jak to możliwe, że coś tak pięknego nie mogło nigdy się wydarzyć. Niby jedna, krótka chwila w mojej głowie, ale tak piękna, że aż dziwię się – czemu nie zasługuje na realność? Wtedy gdzieś w moich myślach zapala się światełko – a może TO jednak gdzieś istnieje? Są przecież światy równoległe… tak, napisano wiele słów na ten temat – czy to tylko słowa?

Jakaś inna JA

Teoria WIELOŚWIATÓW zakłada, że równolegle istnieje obok siebie wiele światów. To znaczy, że jakaś INNA JA, w tym samym momencie, w którym ja pisze te słowa może robić coś zupełnie innego (np. być jego żoną??). No cóż, gdyby tylko można było tak.. hops, czmychnąć sobie do tamtego świata…

Istnieje taka bardzo optymistyczna dla moich romantycznych fantazji kwantowa teoria wielu światów amerykańskiego fizyka Hugh Everetta II, według której „wszystko co może się zdarzyć zdarza się na pewno w którejś z odnóg rzeczywistości, która przypomina wielkie, rozgałęziające się w każdej chwili drzewo życia”.

Czyż to nie cudowne?! Takie jakby prawie na wyciągnięcie… marzenia, kolorowe, a jednak trochę jakby odległe. No bo to przecież zupełnie inny, tak inny, choć tak bliski świat. Mój świat, a jednak nie mój. Wyobraź sobie, że twój dziadek, tata… nie umarł, ale w innym równoległym świecie pijecie sobie w tym czasie herbatkę.

Ja nie chcę się tak rozpraszać!

W teorii Everetta każdy świat będący odnogą rzeczywistości jest tak samo realny. Nie jest więc jakąś tam fantazją, nic nie znaczącym drgnieniem serca. Nad wszystkimi światami jest kwantowy multiwszechświat, który jest jak rozgałęziające się w nieskończoność drzewo. Znaczy to też, że my jesteśmy częścią tego drzewa i… w każdej chwili się rozgałęziamy! O, to już nie jest tak pocieszające, a raczej nieco trudne do ogarnięcia… Ja nie chcę tych wszystkich światów! Chcę świat, w którym ja i on… Nie chcę się tak rozpraszać.

Gdzie jest moje szczęście?

W tym wszystkim chodzi o to, że za każdym razem, kiedy jest możliwy jakiś wybór, rzeczywistość się rozgałęzia i twoje JA podąża wieloma różnymi drogami. Tyle ile możliwości, tyle różnych dróg, a każda TY, każda cząsteczka porusza się po innej drodze. To trochę pocieszające dla kogoś, kto stracił ukochaną osoba, ona umarła i myśli, że… już nigdy (NIGDY – to najgorsze słowo na świecie!). Więc pomyśl sobie, że jest jednak COŚ. Czy tak jest bezpieczniej?

Więc może kiedyś, gdy nie miałam odwagi pobiec z całych sił za miłością, jednak za nią pobiegłam i teraz GDZIEŚ jestem szczęśliwa?

Małe tęsknoty, piękne jak „dzwon, który zaledwie tylko tknąć a już śpiewa, jak zabłąkanych ptaków głos, jak liść przez chwilę piękny nim go wiatr strąci z drzewa”… czasem wydają się mi się zbyt piękne, aby znaczyć tyle co NIC…

Post Comment