Wyznania bulimiczki – Cofanie filmu, czyli życie na niby
PsychoDieta

Wyznania bulimiczki – Cofanie filmu, czyli życie na niby

Chciałam napisać o bulimii. Otworzyłam nowy plik, by… opisać wymioty.

W-Y-M-I-O-T-Y?

Wymioty? Eeee…. Jak się wymiotuje to ostatnia rzecz o jakiej się myśli. W ogóle jest się daleko stąd, w zupełnie innym miejscu. To co tu jest, ten kibel i cała reszta… to nie jest naprawdę. To było ostatni raz i więcej się nie powtórzy. Tak jak z filmem – cofam film o kilka scen i już.

Jestem reżyserką swojego życia i to co niepotrzebne mogę wykasować (czyt. zwymiotować). Nie było i nie ma. Za chwilę znowu będę ładna (w XS – owym kanonie urody) i czysta. Z każdym kolejnym palcem w gardle jestem bliższa swojego ideału.

PALEC W GARDLE

Palec w gardle – jest tak odrażający, że… zapominam o nim zanim zacznie być naprawdę. Takie myślenie przechodzi na całe życie, wypełnia każdą nasączoną wątpliwościami uliczkę dnia. Może życie jest tak samo nierealne jak mój zestaw bulimicznych klatek filmowych do wycięcia.

Tego nauczyła mnie bulimia – schować się za cienką firanką nierealności. Dlatego czasem wydaje mi się, że nie jestem naprawdę. Żyję w swoim bezpiecznie-niebezpiecznym świecie. SAMA.

ŚWIAT MUSI NA MNIE POCZEKAĆ

Kiedyś do niego wsiądę, ale… jeszcze nie teraz. Aż będę taka jak chcę, aż poukładam we właściwych szufladkach wszystkie swoje plany, zaciasne sukienki, wielkie niebieskie oczy (które nie są jeszcze tak wielkie i niebieskie jak bym chciała).

Chciałabym więcej napisać, ale nie umiem sobie przypomnieć. Jak to było… Ktoś okrutnie powiedział, że nie potrafię myśleć mądrze (Nie, to nie może być prawda…). A jednak czasem mój umysł się zaciska. Czy to znaczy, że jestem głupsza?

Jestem pewna, że to ona nie pozwala mi być tu i teraz i myśleć realnie z niezaciśniętym mózgiem. Czasem wypowiadam słowa, w których mnie nie ma (a przynajmniej nie do końca jestem pewna, czy w nich jestem).

A może po prostu taka się urodziłam?

BULIMIA

To słowo jest gdzieś obok. Jakby zupełnie mi obce. Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że nią jestem, ale nie identyfikuję się z nią. Tak jak nie identyfikuję się ze swoim życiem. Więc jak naprawdę mam na imię? Panna NIKT – o, to dobre, mocne słowo, takie przezroczyste, takie na niby, a jednocześnie wiele obiecujące i pełne wątpliwości. Takie jak ja?

Post Comment